Rozdział 1 Długa noc

Severus Malfoy

Rodzina Malfoyów mogła z dumą twierdzić, że są całkowicie nienormalnymi czarodziejami — i byli z tego powodu naprawdę zadowoleni. Byli pierwszymi, których można by posądzić o udział w czymś dziwnym lub tajemniczym.

Draco Malfoy zmienił się od czasów szkolnych, do tego stopnia, że większość jego dawnych znajomych miałaby problem go rozpoznać. Razem z skrzatką leśną i czwórką swoich dzieci mieszkał w niewielkim mieszkaniu w mugolskiej części Londynu. Pomimo śmierci żony w ich domu nie było smutku — mieli wszystko, czego mogliby pragnąć.

Życie tej małej rodziny nie różniło się od życia większości czarodziejów, którzy w ciągu ostatnich dwudziestu lat zaklimatyzowali się w społeczeństwie niemagicznym. Chociaż dla wielu był to nadal szok, że czarodziej o tak czystej krwi jak Draco zaczął interesować się piłką nożną, a nawet okazjonalnie dojeżdżał do pracy metrem. Pojawiły się nawet plotki, że jego zachowanie wynika z zakazu używania magii. Takie pogłoski powstawały o nich niemal codziennie, choć większość miała niewiele wspólnego z prawdą.

Jednak teraz miało się wiele zmienić, ponieważ w tym roku Severus miał iść do szkoły. W nocy przed otrzymaniem listu najmłodszy syn Draco nie mógł zasnąć. Severus różnił się od swoich rówieśników, którzy z niecierpliwością czekali na list z Hogwartu, szkoły magii i czarodziejstwa. Gdyby tylko mógł, Sev zostałby w Londynie, aby kontynuować naukę ze swoimi niemagicznymi przyjaciółmi. Perspektywa wyjazdu na drugi koniec kraju wydawała mu się najgorszą rzeczą, jaka mogła go spotkać. Nie lubił zmian, nie lubił nowych ludzi i nie chciał zostawiać za sobą dotychczasowego życia.

Z wyglądu przypominał ojca z czasów szkolnych, ale na tym kończyło się ich podobieństwo. Odziedziczył po nim jasne włosy, ale był już wyższy od Scorpiusa i Albusa. Według najstarszej siostry, Calypso, przypominał nieśmiałka, i to nie tylko z wyglądu. Wolał spędzić cichy wieczór w pokoju z książką niż znosić hałas, co łączyło go z uwielbiającą naukę Dafne. Od momentu rozpoczęcia nauki siostra regularnie przesyłała mu rekomendacje ciekawych lektur, które miały przygotować go do bycia prymusem jak ona.

Jego cichość była jednym z dowodów na to, że pod względem charakteru nie mógł bardziej różnić się od swojego ojca z tamtych lat. Od dziecka uczony szacunku do innych, zawsze wykazywał się cierpliwością, troską i zrozumieniem. Nie wierzył w czystość krwi ani w ideały, które były drogie jego dziadkowi. Dla Lucjusza zachowanie wnuków było zdradą całego rodu.

Severus już wiedział, że będzie tęsknił za pokojem, który dzielił ze swoim bratem. Podzielili go taśmą równo na środku, aby wyznaczyć czytelne zasady na temat podziału przestrzeni. Nie kłócili się za często o to, ale Sev cenił sobie te proste zasady.

Na części Scorpiusa panował kompletny chaos. Porozrzucał książki z Hogwartu po całej podłodze i denerwowałoby to Seva, gdyby Scorpio nie wykorzystywał ich codziennie do odrabiania wakacyjnej pracy domowej. Scorpio obkleił ściany plakatami przedstawiających wybitnych czarodziei, którzy inspirowali go do bycia lepszym czarodziejem. Nie brakowało wśród nich wybitnych ślizgonów jak ścigającego Nietoperze z Ballycastle, Marcus Flint. Duma Scorpio z bycia Slytherinem była oczywista, o czym świadczył zielony krawat wiszocy na krześle przy biurku oraz niezliczone małe flagi z węzami. Sev tego nie rozumiał – dla niego każdy dom w Hogwarcie był równie nudny. Pomimo tego nie komentował wszystkich zielonych chorągiewek, które wisiały po nie jego stronie.

Severus miał zupełnie inny gust. Jego plakaty przedstawiały ikoniczne postacie z horrorów jak narzeczoną Frankenstaina. Na każdej możliwej płaskiej przestrzeni jego pokoju leżały książki. Uwielbiał także mugolskie figurki, szczególnie Funko Popy. Dzięki kilku prostym zaklęciom rzuconym przez Draco, poruszały się one po regałach z książkami i często wdawały się w zabawne sprzeczki. W szczególności do konfliktu mieli skłonność Gandal i Dart Vader, którzy regularnie zrzucali siebie na podłogę.

Tej nocy Scorpio siedział na swoim łóżku, grając w karty z najlepszym przyjacielem, Albusem Potterem. Dość głośno tłumaczył mu zasady makao — mugolskiej gry, której nauczył się od londyńskiego znajomego. Robił to całkowicie ignorując fakt, że był środek nocy.

— To naprawdę proste — upierał się Scorpio, tasując karty. — Wystarczy powiedzieć „makao”, kiedy zagrywasz przedostatnią kartę.

— Mówisz, jakby to było takie łatwe — marudził Albus, jak zawsze znajdując powód do narzekania. Od kilku dni wyglądał na wyjątkowo przygnębionego i spędzał jeszcze więcej czasu poza domem niż zazwyczaj. Zupełnie jakby przed czymś uciekał… a może przed kimś?

— Życie nie jest łatwe. A jak tam, Sev? Dalej nie możesz zasnąć? — zapytał Scorpio, jakby zupełnie nie zauważał, że od trzech godzin skutecznie mu to uniemożliwiał. Dzielili pokój z wyboru, chociaż czasami mieli siebie dość. Sev móglł powidzieć mu, jak bardzo mu przeszkadzają, ale tylko westchnął. W odpowiedzi Scorpio rzucił w niego czekoladową żabą i obdarzył jednym ze swoich największych uśmiechów. — Może zrobimy coś fajnego? Mam dość tej nudy, a wy nie macie nic wspólnego z zabawą.

Dla niektórych życie było niekończącym się pasmem przyjemności i zabawy, a Scorpio bez wątpienia należał do tej grupy. Pomimo bycia ślizgonem, stał się centrum życia szkolnego swojego roku. Bez problemu dostał się do drużyn quidditcha, należał do klubu szachowego i zawsze wiedział, co robić. Już wszyscy wiedzieli, że będzie prefektem, a nawet oczekiwano od niego zaliczenia dwunastu SUM.

Jednak nie dla każdego nauka w Hogwarcie była falą sukcesów. Od momentu, w którym Albus wsiadł do pociągu, zmagał się z pechem. Przydzielono go do Slytherinu, a potem wszystko tylko szło w jeszcze gorszym kirunku. Nie zyskał popularności, chociaż był dobrym uczniem i miał kilku przyjaciół. Wielu żartowało, że ktoś go musiał podrzucić, bo nie przypominał ani swojej matki, ani swojego ojca. Nawet nie odziedziczył po nich talentu do latania, okazał się fatalnym graczem i oblał testy na dostanie się do drużyny. Nawet błyskawica nie pomogła mu w tym, bo prędzej gumochłony zaczęłyby latać niż on złapałby złotego znicza.

Sev najchętniej porozmawiałby z bratem o swoich obawach, że skończy jak Albus. Tylko od dwóch tygodni Scorpio albo wychodził spotkać się z Albusem, albo wracał ze spotkania z nim. Zupełnie jakby przykleił się do niego jak lep na muchy.

— A co, jeżeli nie znajdę przyjaciół? — wymamrotał Sev, starając się nie patrzeć w ich kierunku. Albus i tak czuł się już wystarczająco źle, a tata zawsze mu powtarzał, że nie można kopać leżących.

— Ilość przyjaciół nie wyznacza wartości człowieka. Ojciec byłby najlepszym człowiekiem w Hogwarcie, a wiesz, jakim był gnojkiem.

— Czasami wam tego zazdroszczę. Wasz ojciec był gnojkiem, a mój był świętym — jęczał Albus, jak to miał w zwyczaju. Następnie stanął na łóżku i z dramatyzmem zaczął parodiować swoją babcię: — Kiedy twój ojciec miał jedenaście lat, to pokonał po raz drugi Sam-Wiesz-Kogo. Kiedy twój ojciec miał jedenaście lat, to dostał się do drużyny quidditcha. Kiedy twój ojciec…

To był jeden z kilkunastu monologów na temat ojca, które Albus wygłosił tego dnia — a minęło zaledwie kilka godzin od północy. Mimo że Severus naprawdę lubił syna Pottera, nie zamierzał słuchać kolejnego potoku żalu. Coś, czego nigdy nie zrobiłby Scorpio, który zawsze starał się wspierać przyjaciela w jego nastoletnich cierpieniach.

Dla braci zmagania dziecka Wybrańca były czymś tak odległym, ale nie mieli problemu ze zrozumieniem rozpaczy Albusa. Od dzieci Draco nie oczekiwano niczego wielkiego lub wybitnego. Choć wielu miało nadzieję, że nie popełnią błędów swoich przodków. Nie brakowało też takich, którzy liczyli, że staną się kolejnym pokoleniem Śmierciożerców. To było zarówno największym darem, jak i przekleństwem, ponieważ ich los całkowicie leżał w ich rękach. Nie musieli się zmagać z oczekiwaniami, że będą tacy sami jak ich znany ojciec.

Tej nocy Severus nie liczył na to, że uda mu się zasnąć. Zapalił lampkę nocną, która stała na stosie książek. Wśród nich znajdowały się klasyki literatury niemagicznej, takie jak Frankenstein, Drakula i Zamczysko w Otranto. Severus, choć niechętny do czarodziejskiego świata, uwielbiał czytać o tym, jak mugole postrzegali magię. O dziwo czasami udawało im się coś zgadnąć, ale zazwyczaj dawali mu coś tak innego, było to dla niego fantastyką.

Chwycił pierwszą lepszą powieść i, ignorując ciągnący się wywód Albusa, zaczął czytać Carmillę. Wiedział o istnieniu wampirów i całkiem ciekawiło go, czy miały one wiele wspólnego z ich mugolskimi odpowiednikami. Pomimo starań taty, wiedział, że na urodziny dostanie Braci Krwi: Moje życie wśród wampirów – fascynującą książkę o prawdziwych wampirach. Kiedyś tata opowiedział mu o tym, jak spotkał autora, Eldreda Worple’a, na jakimś przyjęciu w Hogwarcie, i od tego czasu regularnie dostawał od niego listy. Chociaż Severus miał wrażenie, że to była nieudana „przyjaźń”, bo Draco nie chciał o niej za dużo mówić.

— I on na mnie patrzy tym wzrokiem, jakbym zrobił coś złego. Zawsze mam mu ochotę powiedzieć: „Przepraszam, ojcze, że nie jestem idealny jak ty”.

— Ale nigdy tego nie mówisz — podsumował Scorpio. W ramach pocieszenia podał mu czekoladową żabę. — Jak znajdziesz swojego wujka Freda, to mi go daj. Brakuje mi go do kolekcji.

Albus żarłocznie rozerwał opakowanie i jednym kęsem pochłonął żabę. Po chwili krzyknął, a następnie odrzucił kartą jak najdalej od siebiem, jakby go parzyła. Zrobił to tak silnie, że wbiła się kantem w ścianę. Bracia z zaciekawieniem spojrzeli na portret czarodzieje i chwilę zajeło im zrozumienie na kogo patrzą. Scorpio od razu się roześmiał, bo los spowodował, że Albus wylosował kartę z wizerunkiem swojego ojca. Albus wyglądał, jakby miał się rozpłakać, ale dołączył do śmiechu.

— Mówię ci, on jest wszędzie — dopowiedział, jak zawsze dodając do tego kilka teatralnych gestów.

Syn Pottera miał rację, bo Wybraniec był wszędzie. W wielu miejscach mozna było znaleźć jego pomniku lub tabliczkę pamiątkową. Trudno było unikać jego tematu. Pomimo tego mogli zrobić coś miłego dla siebie. Dlatego bez słowa usiedli na podłodze, a Scorpio wyciągnął spod łóżka zestaw gargulków. Gdyby tylko mógł, Severus nie zmieniłby nic, ale ta noc była ostatnią z jego dzieciństwa wśród mugoli. Ale noc była jeszcze młoda, miał jeszcze trochę czasu na dzieciństwo. Wszystko to ze ściany obserwował Harry Potter, mężczyzna, który przeżył.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę